niedziela, 20 maja 2012

Balea seria antycellulitowa - recenzja

Tyle ostatnio zrobiłam zakupów, że recenzować produkt po produkcie będę robić chyba z pół roku:) Nie chcę też robić wszystkiego od razu, ponieważ takie opisy były by nierzetelne. 
Zaczynam od serii antycellulitowej firmy Balea. Od powrotu z Niemiec używam tej serii codziennie. (link do postu o zakupach z Niemiec)




1. Peeling w słoiczku (2,95 Euro) - Cellulite Meersalz Ol Peeling

Peeling jak to peeling ma usuwać martwy naskórek i nawilżać skórę. Jest to seria antycellulitowa, jednak czytając opis produktu na stronie dm, nie starano się jakoś wmówić nam, że cellulit po używaniu tego produktu nam zniknie. Bardzo mnie to cieszy, czuję, że firma wie, że takie kity już nie przejdą. 

Opakowanie bardzo mi się podoba . Łatwo się otwiera, wyciąga masę i zamyka. Plastikowy słoik nie grozi zbiciem a gumowa uszczelka zapobiega wylaniu produktu.

Skład (zdjęcie poniżej) - dla mnie całkiem fajny, dużo olejów, kofeina i sól morska a mało sztucznych dodatków.


Konsystencja - można ja opisać jako sól w oleju. Mam tylko porównanie z peelingiem z firmy Bielenda (czarna oliwka). Tutaj konsystencja jest bardziej zwarta natomiast w Bielendzie mamy taką rzadką galaretę.
Nakładanie nie przysparza problemów, nie rozlewa się i nie plami całej łazienki podczas aplikacji.  Po kąpieli na dnie wanny zostaje warstwa olejów z resztkami soli, którą można łatwo spłukać. Jest też bardzo wydajny - na jedną nogę wystarczy ok 1 łyżki produktu, a zapach ma cudowny!




Opinia - jestem bardzo zadowolona! Produkt pięknie pachnie, nakład się go szybko i łatwo, a skórę zostawia dobrze naoliwioną:). Myślę, że dla osób, które lubią nakładać balsamy po peelingu, może to trochę przeszkadzać, ponieważ warstwa oleju jaka zostaje na skórze wchłania się dość długo, dlatego ja używam go przed snem i pewnie większość wcieram w prześcieradło:)   

Będąc ostatnio w Rossmann'ie wypatrzyłam podobny produkt.





Nazwa taka sama, tylko inna firma. Niestety nie zrobiłam zdjęcia składu ale znalazłam na wizażu.


Skład: Maris Sal, Ethylhexyl Stearate, Caprylic/Capric Triglyceride, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Helianthus Annuus Seed Oil, Parfum, Porphyra Umbilicalis Powder, Tocopherol, Butylphenyl Methylpropional, Limonene, Linalool, Aqua, CI 42051, CI 19140.

Skład inny, olejów mniej i więcej sztucznych dodatków. Ktoś z Was go próbował?


2. Żel (1,95 euro) - Cellulite Duschgel


Jest to żel do nakładania na miejsca, w których widzimy cellulit. Dzięki temu, że tubka zakończona jest kolczastym dozownikiem, umożliwia nam jednoczesne masaże. Sama koncepcja takiego opakowania nie jest nowa, ale z kolcami spotykam się pierwszy raz i pewne ostatni ponieważ strasznie drapią! Ale po kolei.

Opakowanie - zwykła miękka tubka z dozownikiem. Produkt wyciska się łatwo, jednak jest przezroczysty i nie widać na dozowniku ile, co powoduję nierównomierne nakładanie produktu. Zauważyłam też, że po zastosowaniu dozownik trochę odchodzi od tubki i tworzy się szczelina przez którą wycieka żel. Kolce są dość twarde jak na moja skórę co powoduje nieprzyjemnie drapanie. Zamknięcię jest niewygodne i po aplikacji trudno zakręcić tubkę (gwint zapychają granulki i nadmiar żelu wyciekający przez nieszczelność między tubką a dozownikiem)



Skład (zdjęcie poniżej) - już nie taki fajny jak peeling, ale żaden żel nie będzie w 100% naturalny, więc mnie to nie zraża. Zawiera kofeinę i ekstrakt z alg.


Konsystencja - zwykły żel z drobinkami masującymi. Rozprowadza się dobrze i ma ładny zapach.


Opinia: właściwie nie wiem czego się spodziewałam - to zwykły żel z ciekawym dozownikiem. Szybko go nakładam na uda, a potem masuję zwykłym kolczastym roll -on'em, ponieważ dozownik zbyt mnie kłuje i drapie a jednocześnie ubywa z niego żelu. Jest przez to nie wydajny, po dwóch tygodniach prawie codziennego użytkowania mam już tylko 2/3 tubki.

Podsumowując - jeśli tylko będę miała okazje kupię sobie kolejne opakowanie peelingu jednak żelowi już  podziękuję.

1 komentarz:

Czuj się swobodnie w pisaniu komentarzy, wszystkie czytam i zawsze się odwdzięczę.